*Tymczasem*
Jako że Kuba miał gościa w domu i za którego czuł się odpowiedzialny to wstał, nalał wody do szklanki i położył obok tabletki na ból głowy, witaminy i zrobił sobie i Dominikowi śniadanie. Nie musiał długo czekać na kolegę, który zwlókł się z jego kanapy i złapał się za głowę.
-O cholera, gdzie ja jestem? -rzucił pytanie zdezorientowany Furman.
-A co, nie pamiętasz swoich wczorajszych wybryków? -zapytał Kuba z szelmowskim uśmiechem na twarzy, zarazem nie dowierzając że pytanie zostało zadane.
-Co nieco pamiętam ale co ja tu robię?
-Uspokój się stary, tam masz środki na kaca i mam już śniadanie, także tego, zbieraj się. -poganiał go.
-Ej, z tego co wiem to w tym mieszkaniu teraz to ty jesteś stary. -zauważył Dominik.
-Dwa lata to chyba całkiem niedużo.
-Jednak to ty jesteś ten stary.
-A ty młody? Chociaż, im dłużej się nad tym zastanawiam to dochodzę do wniosku że rzeczywiście, na umyśle to bardzo młody z ciebie człowiek. -zaśmiał się Rzeźniczak.
-Co ty nie powiesz geniuszu.
-Sama prawda.
-Gówno prawda.
-Dobra dobra, przestań się już mądrzyć młody i jedz. -powiedział Kuba wyraźnie akcentując słowo młody.
Po zjedzonym posiłku wstawił talerze do zmywarki i usłyszał że dzwoni jego komórka.
-Słucham. -powiedział do słuchawki.
-Siema, chciałem się spytać czy zacząłeś już się pakować na wyjazd.
-Kosa, sam się pakuj. - i w tym momencie Dominik się zaśmiał dosyć głośno.
-Kogo tam masz, pochwal się. -powiedział gdy usłyszał odgłos.
-Nie ma się czym chwalić, mam tylko jednego z pijaków na wczorajszej imprezie, Furmi tu siedzi i się mądrzy.
-To co oni wyrabiali jak mnie nie było?
-Długa historia, opowiem ci innym razem.
-To przekaż mu że wyjeżdżamy za cztery dni, myślę że ma czas na to by wytrzeźwieć i się spakować.
-Też tak sądzę. No to narazie Kosa. Muszę jeszcze ogarnąć tu po nim i jechać z nim do klubu po klucze do domu.
-Cześć.
Furman spojrzał na swojego kumpla pytającym wzrokiem.
-Co się lampisz? Przecież wczoraj mi powiedziałeś że zostawiłeś klucze w szatni więc się zbieraj i jedziemy.
-No faktycznie. -odparł Dominik, przypominając sobie o zaistniałym fakcie.
*20 minut później*
Kuba i Dominik dotarli na miejsce.
-Wysiadka, koniec podróży.
-Ja tylko chciałem być grzeczny i dać ci zaparkować.
-Ty nie udawaj takiego zbawcy, lepiej przyznaj się że nie chcesz żeby cię ktoś tak zobaczył. -zasugerował Kuba.
-No dobra, nakryłeś mnie. To co, pójdziesz?
-Skoro muszę...
Zrezygnowany wyszedł z pojazdu i ruszył w stronę wejścia przeznaczonego dla pracowników i piłkarzy Legii. Jednak na marne bo drzwi były zamknięte. Wrócił więc do samochodu na chwilę.
-Wiesz, ty to jednak cymbał jesteś. -wkurzył się na kolegę obrońca.
-Nie wiem, uzasadnij.
-Nie masz jak wejść do domu, chyba że zadzwonisz do kogoś żeby ci otworzył tamte drzwi.
-Może prezes mógłby nam otworzyć...
-Taaa, prezes, on nie jest od tego.
-No to kto? Do nikogo innego nie mam kontaktu kto ma władzę i klucze.
-Dobra, rób co chcesz, jeśli to ma ci pomóc.
Zatem klubowy nr.37 wybrał numer do prezesa Leśnodorskiego i wyjawił swą prośbę.
-Niedługo tu będzie!
-To znaczy za ile? Bo ja to bym cię już chętnie wystawił tam pod drzwi gdzie byś sobie poczekał.
-Ej, no nie bądź taki. Za 10 minut tu będzie.
-To poczekam tu ale ty pójdziesz po swoją własność.
-Tak jest!
Po wyznaczonym czasie zjawił się prezes Legii z kluczami w ręku.
-Może jednak ja pójdę żebyś nie zrobił jakiegoś przypału.
-Zdecyduj się wreszcie kto ma iść.
-No przecież mówię że ja. -odparł Kuba i wyszedł.
*Dominik*
Kuba coś ostatnio ma trudności z podejmowaniem decyzji i wahania nastroju też; jestem nie do końca trzeźwy ale co jak co, widać że coś albo ktoś na niego działa. A może to jego sytuacja życiowa to nieco zmieniła. Mam przeczucie że dowiem się tego podczas najbliższego wyjazdu na Mazury.
----------------------------------------------------------------------------
No i jest! Naskrobałam kolejny rozdział, mam nadzieję że regularniej będę tu dodawać niż ostatnio ;)
Mam nadzieję że jako tako poziom jest podtrzymany i oczywiście chciałabym znać wasze opinie a co za tym idzie, motywacja na pisanie dalej :) Czytam = komentuję.
Pozdrawiam;**
"życie zdobywa wartość dzięki miłości"
środa, 30 kwietnia 2014
niedziela, 3 listopada 2013
Rozdział 4
Kuba już był w drodze do domu i wtem zadzwonił jego telefon. Znalazł szybko jakieś miejsce do zaparkowania i spojrzał na wyświetlacz na którym widniał napis: "1 nieodebrane połączenie od: Bartek." Chwilę później znów zadzwonił.
-Halo, no co tam?
-Kuba, przyjeżdżaj bo nie mogę ogarnąć tych debili! -żalił się Bereś.
-Pomógłbym ci, gdybyś mi powiedział gdzie mam przyjechać...
-A no tak, wbijaj na chatę Daniela.
-To on jest aż taki problemowy?
-Nie, z nim jest całkiem spoko, problem to ja mam dopiero z Michałem i Dominikiem.
-Co oni znowu odwalają?
-Przyjedziesz to sam zobaczysz...
I tak zakończyli rozmowę, a Kuba ruszył koledze na pomoc.
*10 minut później*
Rzeźniczak dotarł na miejsce i wkroczył do domu Daniela. Z oddali dało się słyszeć 'protesty' pijanych kolegów, którzy chcieli kontynuować zabawę z alkoholem.
-Ale Bartuś, no daj nam zostać tu, bo zabawa się jeszcze nie skończyła. -powiedział niewyraźnie sepleniąc Michał.
-Jeśli on cię nazywa "Bartuś" to wiedz że coś się dzieje. -oznajmił Kuba, wchodząc do pomieszczenia w którym przebywało towarzystwo.
-O, już jesteś. A z nim to już się dzieje źle od momentu kiedy wypił za dużo.
-Ej, no nie bądź już taki uparty, daj nam zostać. -błagał nieco nietrzeźwy Dominik.
-Ja tam nie mam nic przeciwko żeby tu zostali, ale sam ich nie upilnuję. -odezwał się 'gospodarz' domu.
-To będzie cud jak ty sam siebie upilnujesz... a tak na marginesie, to gdzie trzymasz procenty w tym domu? -dociekał Żyro.
-Ja ci dam procenty! Albo będziesz grzeczny albo wracasz do domu. -rzekł zniecierpliwiony Kuba.
-Kiedyś swoje dzieci też będziesz tak stanowczo traktował? -spytał Dominik.
-Na razie nie zamierzam mieć dzieci. I nie zmieniaj tematu.
-Nigdy nic nie wiadomo... -'prorokował' Łukasik.
-Patrzcie go, ot jasnowidz się znalazł. -odpowiedział na zaczepkę kolegi Rzeźniczak.
-Daj spokój Kuba... A ty Daniel lepiej bądź grzeczny i idź na górę do łóżeczka pod kołderkę. -rozkazał Bartek.
-Ktoś chyba musi ten dom zamknąć na klucz jak wszyscy wyjdą...
-A czy ktoś chociaż zapytał mnie o zdanie? -dał o sobie przypomnieć Michał.
-Dobra chłopaki, widzę że żaden z was, oczywiście poza tobą Bartek, nie umie zdecydować to ja to zrobię za was. Michał, ty jedziesz do domu, bo masz też kluczyki do mieszkania więc nie masz żadnej wymówki by tu zostać, a ty Furmi masz jak wejść do domu? -zapytał Rzeźnik.
-Klucze zostawiłem w szatni...
-No to zbieraj się, przenocujesz u mnie. Mam nadzieję że na dziś moja kanapa ci wystarczy.
-Mam czuć się zaszczycony pobytem w twojej posiadłości?
-Jak się nie zbierzesz za chwilę to zaszczycę cię kopniakiem w twoje szanowne cztery litery.
-Przykro mi Michał, innym razem poimprezujemy ale wiesz, muszę iść bo on mi grozi. -zwrócił się żartobliwie do kolegi Furman.
-A ty Michał idziesz ze mną, zawiozę cię do domu. Jest już bardzo późno a ja też chcę trochę pospać.
Jeszcze była krótka wymiana zdań i poglądów a po upływie niecałych pięciu minut wszyscy wyszli, oprócz Daniela, który przystosował się do zaleceń Bartka.
*Rano, a raczej około południa, u Julii i Marty*
Dziewczyny już były po śniadaniu, a z racji tego że nastały wakacje to obmyślały gdzie w tym roku mogą pojechać na wakacje nie wydając fury pieniędzy. Marta poszła po laptopa do pokoju, gdy nieoczekiwanie zadzwonił telefon Julii.
-Kuba dzwoni!
-No to przynieś mi telefon szybko.
-Złapiesz stąd?
-Oszalałaś?!
-Łap! -powiedziała brunetka rzucając przez korytarz komórkę, która ledwo dotarła do właścicielki. Odebrała połączenie.
-Hej.
-Cześć, jak tam?
-U mnie spoko, ale chciałam cię o coś spytać...
-No to wal śmiało.
-Co się wczoraj stało że musiałeś wcześniej wyjść?
-Ola mnie prosiła bym ją odwiózł na lotnisko bo ma jakąś sesję we Włoszech czy gdzieś tam...
-Aha. A może mógłbyś nam polecić jakieś ciekawe miejsce na wakacje?
-Dobrze trafiłaś. Otóż składa się tak że z chłopakami jedziemy na Mazury,w rodzinne strony Daniela.
-Fajnie, a skąd on jest dokładniej?
-Gdzieś z okolic Giżycka blisko tych wielkich jezior.
-Ja też stamtąd jestem.
-Może chcecie razem z Martą jechać z nami?
-A jakim składem się wybieracie?
-Ja, Kuba, Daniel, Michał, Bartek i Dominik, ewentualnie jeszcze Artur jak tam wszystko załatwi z nowym klubem.
-To Jędrzejczyk odchodzi?
-Raczej tak... Szkoda, bo nawet jak nam czasem nie szło to on zawsze umiał rozluźnić atmosferę w szatni swoimi żartami, największy dowcipniś w Legii. No ale dobra, jesteście chętne?
-Powiedzmy że tak, teraz Marta jest w innym pokoju, ale ja jestem na tak więc ona się ze mną zgodzi. A kiedy zamierzacie jechać?
-Macie cztery dni na spakowanie się.
-Tylko?
-Chyba aż.
-Ok. Trochę przesadziłam. To co, zdzwonimy się jeszcze?
-Im bliżej wyjazdu tym więcej będę wiedział. No to do zobaczenia.
-Narazie.
*Julia*
Razem z Martą zastanawiałyśmy się nad tym gdzie spędzić tegoroczne wakacje. Niedługo zadzwonił do mnie Kuba no i przy okazji spytałam się go czy on zna jakieś fajne miejsce. Oznajmił mi że razem z chłopakami jadą na Mazury i powiedział mi kto jedzie. Gdy wymienił Kubę, to nie było to tak szczególne, ale w głębi duszy ucieszyłam się z tego faktu. Nie, nie jestem w nim zakochana ale coś sprawia że chcę go częściej, niby przypadkiem widywać. Nie wiem o co chodzi ale coś mnie przyciąga do niego...
-------------------------------------------------------------------------------------
Nie wierzę że zajęło mi to prawie cały miesiąc by tu ponownie dodać nowy rozdział ale cóż... Dziękuję wam za komentarze do poprzedniego rozdziału które bardzo mi pomogły :) Oddaję ten rozdział do waszej oceny i pamiętajcie: czytam = komentuję. Pozdrawiam :*
-Halo, no co tam?
-Kuba, przyjeżdżaj bo nie mogę ogarnąć tych debili! -żalił się Bereś.
-Pomógłbym ci, gdybyś mi powiedział gdzie mam przyjechać...
-A no tak, wbijaj na chatę Daniela.
-To on jest aż taki problemowy?
-Nie, z nim jest całkiem spoko, problem to ja mam dopiero z Michałem i Dominikiem.
-Co oni znowu odwalają?
-Przyjedziesz to sam zobaczysz...
I tak zakończyli rozmowę, a Kuba ruszył koledze na pomoc.
*10 minut później*
Rzeźniczak dotarł na miejsce i wkroczył do domu Daniela. Z oddali dało się słyszeć 'protesty' pijanych kolegów, którzy chcieli kontynuować zabawę z alkoholem.
-Ale Bartuś, no daj nam zostać tu, bo zabawa się jeszcze nie skończyła. -powiedział niewyraźnie sepleniąc Michał.
-Jeśli on cię nazywa "Bartuś" to wiedz że coś się dzieje. -oznajmił Kuba, wchodząc do pomieszczenia w którym przebywało towarzystwo.
-O, już jesteś. A z nim to już się dzieje źle od momentu kiedy wypił za dużo.
-Ej, no nie bądź już taki uparty, daj nam zostać. -błagał nieco nietrzeźwy Dominik.
-Ja tam nie mam nic przeciwko żeby tu zostali, ale sam ich nie upilnuję. -odezwał się 'gospodarz' domu.
-To będzie cud jak ty sam siebie upilnujesz... a tak na marginesie, to gdzie trzymasz procenty w tym domu? -dociekał Żyro.
-Ja ci dam procenty! Albo będziesz grzeczny albo wracasz do domu. -rzekł zniecierpliwiony Kuba.
-Kiedyś swoje dzieci też będziesz tak stanowczo traktował? -spytał Dominik.
-Na razie nie zamierzam mieć dzieci. I nie zmieniaj tematu.
-Nigdy nic nie wiadomo... -'prorokował' Łukasik.
-Patrzcie go, ot jasnowidz się znalazł. -odpowiedział na zaczepkę kolegi Rzeźniczak.
-Daj spokój Kuba... A ty Daniel lepiej bądź grzeczny i idź na górę do łóżeczka pod kołderkę. -rozkazał Bartek.
-Ktoś chyba musi ten dom zamknąć na klucz jak wszyscy wyjdą...
-A czy ktoś chociaż zapytał mnie o zdanie? -dał o sobie przypomnieć Michał.
-Dobra chłopaki, widzę że żaden z was, oczywiście poza tobą Bartek, nie umie zdecydować to ja to zrobię za was. Michał, ty jedziesz do domu, bo masz też kluczyki do mieszkania więc nie masz żadnej wymówki by tu zostać, a ty Furmi masz jak wejść do domu? -zapytał Rzeźnik.
-Klucze zostawiłem w szatni...
-No to zbieraj się, przenocujesz u mnie. Mam nadzieję że na dziś moja kanapa ci wystarczy.
-Mam czuć się zaszczycony pobytem w twojej posiadłości?
-Jak się nie zbierzesz za chwilę to zaszczycę cię kopniakiem w twoje szanowne cztery litery.
-Przykro mi Michał, innym razem poimprezujemy ale wiesz, muszę iść bo on mi grozi. -zwrócił się żartobliwie do kolegi Furman.
-A ty Michał idziesz ze mną, zawiozę cię do domu. Jest już bardzo późno a ja też chcę trochę pospać.
Jeszcze była krótka wymiana zdań i poglądów a po upływie niecałych pięciu minut wszyscy wyszli, oprócz Daniela, który przystosował się do zaleceń Bartka.
*Rano, a raczej około południa, u Julii i Marty*
Dziewczyny już były po śniadaniu, a z racji tego że nastały wakacje to obmyślały gdzie w tym roku mogą pojechać na wakacje nie wydając fury pieniędzy. Marta poszła po laptopa do pokoju, gdy nieoczekiwanie zadzwonił telefon Julii.
-Kuba dzwoni!
-No to przynieś mi telefon szybko.
-Złapiesz stąd?
-Oszalałaś?!
-Łap! -powiedziała brunetka rzucając przez korytarz komórkę, która ledwo dotarła do właścicielki. Odebrała połączenie.
-Hej.
-Cześć, jak tam?
-U mnie spoko, ale chciałam cię o coś spytać...
-No to wal śmiało.
-Co się wczoraj stało że musiałeś wcześniej wyjść?
-Ola mnie prosiła bym ją odwiózł na lotnisko bo ma jakąś sesję we Włoszech czy gdzieś tam...
-Aha. A może mógłbyś nam polecić jakieś ciekawe miejsce na wakacje?
-Dobrze trafiłaś. Otóż składa się tak że z chłopakami jedziemy na Mazury,w rodzinne strony Daniela.
-Fajnie, a skąd on jest dokładniej?
-Gdzieś z okolic Giżycka blisko tych wielkich jezior.
-Ja też stamtąd jestem.
-Może chcecie razem z Martą jechać z nami?
-A jakim składem się wybieracie?
-Ja, Kuba, Daniel, Michał, Bartek i Dominik, ewentualnie jeszcze Artur jak tam wszystko załatwi z nowym klubem.
-To Jędrzejczyk odchodzi?
-Raczej tak... Szkoda, bo nawet jak nam czasem nie szło to on zawsze umiał rozluźnić atmosferę w szatni swoimi żartami, największy dowcipniś w Legii. No ale dobra, jesteście chętne?
-Powiedzmy że tak, teraz Marta jest w innym pokoju, ale ja jestem na tak więc ona się ze mną zgodzi. A kiedy zamierzacie jechać?
-Macie cztery dni na spakowanie się.
-Tylko?
-Chyba aż.
-Ok. Trochę przesadziłam. To co, zdzwonimy się jeszcze?
-Im bliżej wyjazdu tym więcej będę wiedział. No to do zobaczenia.
-Narazie.
*Julia*
Razem z Martą zastanawiałyśmy się nad tym gdzie spędzić tegoroczne wakacje. Niedługo zadzwonił do mnie Kuba no i przy okazji spytałam się go czy on zna jakieś fajne miejsce. Oznajmił mi że razem z chłopakami jadą na Mazury i powiedział mi kto jedzie. Gdy wymienił Kubę, to nie było to tak szczególne, ale w głębi duszy ucieszyłam się z tego faktu. Nie, nie jestem w nim zakochana ale coś sprawia że chcę go częściej, niby przypadkiem widywać. Nie wiem o co chodzi ale coś mnie przyciąga do niego...
-------------------------------------------------------------------------------------
Nie wierzę że zajęło mi to prawie cały miesiąc by tu ponownie dodać nowy rozdział ale cóż... Dziękuję wam za komentarze do poprzedniego rozdziału które bardzo mi pomogły :) Oddaję ten rozdział do waszej oceny i pamiętajcie: czytam = komentuję. Pozdrawiam :*
niedziela, 6 października 2013
Rozdział 3
*Chwilę później*
Julia, Marta, Kuba i Bartek szli w stronę baru gdzie powinni być trzej legioniści sączący alkohol. Nie mylili się. Michał już nie był w stanie utrzymać swojej głowy na karku więc oparł ją obok jakiejś szklanki, Daniel był roześmiany od ucha do ucha a Dominik przywitał się z kolegami i nieznajomymi dziewczynami, lecz wymowa kilku prostych słów sprawiała mu lekką trudność gdyż był pod wpływem. Po chwili dodał:
-Ej, a gdzie Kosa?
-Właśnie, bo coś mi się tu nie zgadza, poszliście we trzech a przyszliście we dwoje z dziewczynami... -wtrącił podchmielony Daniel.
-Telefon mu zadzwonił a potem stwierdził że musi iść. -wyjaśnił Kuba.
-Ja domagam się natychmiastowych wyjaśnień. -powiedział Michał powoli i podniósł głowę ku górze.
-To ty jesteś prokuratorem że on musi ci się tłumaczyć? -spytał Bartek.
-Byłem w poprzednim wcieleniu... -odparł Żyro i spojrzał na swój telefon. -O kurwa, już 1:27, nie wyśpię się na trening i mnie trener opieprzy... -wypalił nagle.
-Stary, w porządku z tobą? Nie ma jutro treningu, ani pojutrze więc nie ma się co spinać. -rzekł Kuba.
-Wyluzuj! -rzucił entuzjastycznie Dominik. -Dawaj szklankę, i ładnie poprosimy barmana o następną kolejkę...
-No, panowie, zarządzam koniec pijaństwa bo jutro każdemu z was kac głowę rozsadzi. -zarządził Rzeźnik.
-Rozumiem że przejmujesz dowodzenie nad ekipą. W końcu, wracasz do świata żywych! -wykrzyknął z zadowoleniem Łukasik.
-Kiedyś trzeba, nie ma co się nad sobą użalać. -tłumaczył "dowódca" uśmiechając się przy tym i zerknął na Julię.
-A ja myślę że faktycznie muszę wracać do domu... -powiedział Michał, przy czym chwiejnie poniósł się ze stołka.
-Ej, ty wydajesz się być rozsądniejszy po pijaku niż na trzeźwo. -stwierdził Bartek.
-Masz z tym jakiś problem? -spytał podejrzliwie Żyro, ale jego wyraz twarzy nie był poważny.
-Ja nic złego nie mówię. -bronił się Bereś. -Ale jest jeden problem, ty w takim stanie nie możesz prowadzić auta.
-Ale nie mogę go tam zostawić na noc, nie?
-No to daj mi kluczyki, ja cię zawiozę do domu i będzie git.
-Przekonałeś mnie. -odparł krótko. Po chwili zaczął się przyglądać nieznajomym dziewczynom które towarzyszyły jego kolegom. -A jak nowe koleżanki się nazywają? -spytał.
-Ja jestem Marta, a to Julia. -odpowiedziała brunetka.
-Miło was poznać. -rzekł z uśmiechem, a jego spojrzenie zatrzymało się na Marcie i zmierzył ją wzrokiem od góry w dół i z powrotem.
-Uwaga uwaga, Michał zrobił się przyjazny. -oznajmił Daniel.
-Czemu tak sądzisz? -spytał z poważną miną Dominik.
-Bo dopiero co naskoczył na Beresia a teraz ładnie i miło się odzywa. Przypadek? Nie sądzę. -odparł filozoficznie.
-Dajcie spokój, przecież na mnie nie naskoczył i w dodatku jest pijany. -tłumaczył Bartek.
-Oni tak zawsze? -dociekała Julia.
-Po alkoholu zazwyczaj im odwala, i nastroje też mają zmienne. -odpowiedział Kuba.
-Faktycznie. Oni już się kwalifikują do tego by ich odstawić do domu. Żyrko dawaj kluczyki, migiem! -rzucił Bartek.
-Wszyscy chcą byś człowieku zapierdalał a i tak będzie źle... -westchnął Michał grzebiąc w swoich kieszeniach poszukując kluczyków.
-I mało tego, po pijaku zawsze są mędrcami, szczególnie on. -dodał Kuba, wskazując na swojego przedmówcę.
-Ja to jestem świątynią życiowych mądrości! -dumnie stwierdził wyciągając kluczyki z kieszeni. Dziewczyny się tylko zaśmiały.
-Dawaj dawaj, nie dam ci prowadzić samochodu. W końcu to ja miałem prowadzić. -Bartek wyciągnął rękę po przedmiot.
-Tak jest! -wykrzyknął klubowy numer 33 wręczając koledze kluczyki.
-Widać że prawdziwy z ciebie legionista. -zauważył Daniel.
-Ma się rozumieć.
-Ej, a ty i Furmi kiedy macie zamiar wracać bo też się nie nadajecie by jechać samochodem. -zwrócił się Kuba do Łukasika.
-No właśnie Dominik, to kiedy wracamy?
-Aśnaebaem... -wymamrotał Furman pod nosem.
-Czyli już to zrobicie. -stwierdził Rzeźniczak. -Bartek, weźmiesz ich ze sobą?
-Dla mnie nie ma problemu. Dobra chłopaki chodźcie. -zawołał ich.
-Dominikowi się raczej przyda jakaś eskorta bo sam nie doczłapie do samochodu. -rzucił Michał.
-Ty wcale nie lepszy, sam 20 minut temu leżałeś na barze. -odpowiedział mu Bereszyński.
Już beż zbędnego przegadywania się Bartek, Michał, Dominik i Daniel wyszli z lokalu.
*Kuba*
Podeszliśmy do kolegów przy barze (bo gdzie indziej mieliby być). Była rozmowa i pewnym momencie Daniel 'radośnie' stwierdził że "wracam do żywych". Był pijany, ale na pewno nie ślepy. Sam przyznam że nawet wczoraj się inaczej zachowywałem niż dziś. Cóż, nie ma co rozpamiętywać przeszłości bo im bardziej się to robi tym bardziej boli. Jak wtedy o tym pomyślałem to od razu humor mi się nieco poprawił i spojrzałem na Julię. Może to o nią chodzi... Ale ledwo co ją znam, muszę ją lepiej poznać by to ocenić. Ostatnim razem gdy komuś zbyt pochopnie zaufałem zostałem zraniony i ten jeden raz w zupełności mi wystarczy.
---------------------
Kuba Rzeźniczak poczuł się lekko nieswojo gdy został sam z Julią i Martą, był nieśmiały ale nie mógł tego całkowicie pokazać. Nie mógł też wyjść z kolegami i zostawić je same.
-A wy jak wracacie do domu? -spytał.
-Raczej zamówimy taksówkę. -odparła Marta.
-Jak chcecie to mogę was podwieźć.
-Nie chcemy ci robić kłopotu. -powiedziała Julia.
-Jaki tam kłopot... Wolę być pewien że dotarłyście na miejsce, czuję się odpowiedzialny bo Kuby nie ma, a i chłopaki też dopiero wyszli.
Zgodziły się i wychodząc skierowali się w stronę jego samochodu. Po upływie 15 minut już był pod ich blokiem. Dziewczyny wysiadły, pożegnał się z nimi i chwilę później ruszył do swojego domu.
------------------------------------------------------------------------------------------
Witam was bardzo po jakże długiej przerwie :) Tak, zdaję sobie sprawę z tego że nieco was zawiodłam ostatnio i miałam tu dodać coś już miesiąc temu, ale były różne sprawy z którymi musiałam się uporać i nie pozwalały mi na pisanie, a w dodatku jeszcze wypracowania do skończenia itp. ale dosyć biadolenia. Mam nadzieję że nie obniżyłam lotów z przed wakacji i że rozdział się spodobał ;) Podoba się = kom. , nie podoba się = kom.
P.S. Jeśli czytacie tego bloga i według was jest warty pokazania go innym to proszę polećcie go. Dzięki ^_^
Julia, Marta, Kuba i Bartek szli w stronę baru gdzie powinni być trzej legioniści sączący alkohol. Nie mylili się. Michał już nie był w stanie utrzymać swojej głowy na karku więc oparł ją obok jakiejś szklanki, Daniel był roześmiany od ucha do ucha a Dominik przywitał się z kolegami i nieznajomymi dziewczynami, lecz wymowa kilku prostych słów sprawiała mu lekką trudność gdyż był pod wpływem. Po chwili dodał:
-Ej, a gdzie Kosa?
-Właśnie, bo coś mi się tu nie zgadza, poszliście we trzech a przyszliście we dwoje z dziewczynami... -wtrącił podchmielony Daniel.
-Telefon mu zadzwonił a potem stwierdził że musi iść. -wyjaśnił Kuba.
-Ja domagam się natychmiastowych wyjaśnień. -powiedział Michał powoli i podniósł głowę ku górze.
-To ty jesteś prokuratorem że on musi ci się tłumaczyć? -spytał Bartek.
-Byłem w poprzednim wcieleniu... -odparł Żyro i spojrzał na swój telefon. -O kurwa, już 1:27, nie wyśpię się na trening i mnie trener opieprzy... -wypalił nagle.
-Stary, w porządku z tobą? Nie ma jutro treningu, ani pojutrze więc nie ma się co spinać. -rzekł Kuba.
-Wyluzuj! -rzucił entuzjastycznie Dominik. -Dawaj szklankę, i ładnie poprosimy barmana o następną kolejkę...
-No, panowie, zarządzam koniec pijaństwa bo jutro każdemu z was kac głowę rozsadzi. -zarządził Rzeźnik.
-Rozumiem że przejmujesz dowodzenie nad ekipą. W końcu, wracasz do świata żywych! -wykrzyknął z zadowoleniem Łukasik.
-Kiedyś trzeba, nie ma co się nad sobą użalać. -tłumaczył "dowódca" uśmiechając się przy tym i zerknął na Julię.
-A ja myślę że faktycznie muszę wracać do domu... -powiedział Michał, przy czym chwiejnie poniósł się ze stołka.
-Ej, ty wydajesz się być rozsądniejszy po pijaku niż na trzeźwo. -stwierdził Bartek.
-Masz z tym jakiś problem? -spytał podejrzliwie Żyro, ale jego wyraz twarzy nie był poważny.
-Ja nic złego nie mówię. -bronił się Bereś. -Ale jest jeden problem, ty w takim stanie nie możesz prowadzić auta.
-Ale nie mogę go tam zostawić na noc, nie?
-No to daj mi kluczyki, ja cię zawiozę do domu i będzie git.
-Przekonałeś mnie. -odparł krótko. Po chwili zaczął się przyglądać nieznajomym dziewczynom które towarzyszyły jego kolegom. -A jak nowe koleżanki się nazywają? -spytał.
-Ja jestem Marta, a to Julia. -odpowiedziała brunetka.
-Miło was poznać. -rzekł z uśmiechem, a jego spojrzenie zatrzymało się na Marcie i zmierzył ją wzrokiem od góry w dół i z powrotem.
-Uwaga uwaga, Michał zrobił się przyjazny. -oznajmił Daniel.
-Czemu tak sądzisz? -spytał z poważną miną Dominik.
-Bo dopiero co naskoczył na Beresia a teraz ładnie i miło się odzywa. Przypadek? Nie sądzę. -odparł filozoficznie.
-Dajcie spokój, przecież na mnie nie naskoczył i w dodatku jest pijany. -tłumaczył Bartek.
-Oni tak zawsze? -dociekała Julia.
-Po alkoholu zazwyczaj im odwala, i nastroje też mają zmienne. -odpowiedział Kuba.
-Faktycznie. Oni już się kwalifikują do tego by ich odstawić do domu. Żyrko dawaj kluczyki, migiem! -rzucił Bartek.
-Wszyscy chcą byś człowieku zapierdalał a i tak będzie źle... -westchnął Michał grzebiąc w swoich kieszeniach poszukując kluczyków.
-I mało tego, po pijaku zawsze są mędrcami, szczególnie on. -dodał Kuba, wskazując na swojego przedmówcę.
-Ja to jestem świątynią życiowych mądrości! -dumnie stwierdził wyciągając kluczyki z kieszeni. Dziewczyny się tylko zaśmiały.
-Dawaj dawaj, nie dam ci prowadzić samochodu. W końcu to ja miałem prowadzić. -Bartek wyciągnął rękę po przedmiot.
-Tak jest! -wykrzyknął klubowy numer 33 wręczając koledze kluczyki.
-Widać że prawdziwy z ciebie legionista. -zauważył Daniel.
-Ma się rozumieć.
-Ej, a ty i Furmi kiedy macie zamiar wracać bo też się nie nadajecie by jechać samochodem. -zwrócił się Kuba do Łukasika.
-No właśnie Dominik, to kiedy wracamy?
-Aśnaebaem... -wymamrotał Furman pod nosem.
-Czyli już to zrobicie. -stwierdził Rzeźniczak. -Bartek, weźmiesz ich ze sobą?
-Dla mnie nie ma problemu. Dobra chłopaki chodźcie. -zawołał ich.
-Dominikowi się raczej przyda jakaś eskorta bo sam nie doczłapie do samochodu. -rzucił Michał.
-Ty wcale nie lepszy, sam 20 minut temu leżałeś na barze. -odpowiedział mu Bereszyński.
Już beż zbędnego przegadywania się Bartek, Michał, Dominik i Daniel wyszli z lokalu.
*Kuba*
Podeszliśmy do kolegów przy barze (bo gdzie indziej mieliby być). Była rozmowa i pewnym momencie Daniel 'radośnie' stwierdził że "wracam do żywych". Był pijany, ale na pewno nie ślepy. Sam przyznam że nawet wczoraj się inaczej zachowywałem niż dziś. Cóż, nie ma co rozpamiętywać przeszłości bo im bardziej się to robi tym bardziej boli. Jak wtedy o tym pomyślałem to od razu humor mi się nieco poprawił i spojrzałem na Julię. Może to o nią chodzi... Ale ledwo co ją znam, muszę ją lepiej poznać by to ocenić. Ostatnim razem gdy komuś zbyt pochopnie zaufałem zostałem zraniony i ten jeden raz w zupełności mi wystarczy.
---------------------
Kuba Rzeźniczak poczuł się lekko nieswojo gdy został sam z Julią i Martą, był nieśmiały ale nie mógł tego całkowicie pokazać. Nie mógł też wyjść z kolegami i zostawić je same.
-A wy jak wracacie do domu? -spytał.
-Raczej zamówimy taksówkę. -odparła Marta.
-Jak chcecie to mogę was podwieźć.
-Nie chcemy ci robić kłopotu. -powiedziała Julia.
-Jaki tam kłopot... Wolę być pewien że dotarłyście na miejsce, czuję się odpowiedzialny bo Kuby nie ma, a i chłopaki też dopiero wyszli.
Zgodziły się i wychodząc skierowali się w stronę jego samochodu. Po upływie 15 minut już był pod ich blokiem. Dziewczyny wysiadły, pożegnał się z nimi i chwilę później ruszył do swojego domu.
------------------------------------------------------------------------------------------
Witam was bardzo po jakże długiej przerwie :) Tak, zdaję sobie sprawę z tego że nieco was zawiodłam ostatnio i miałam tu dodać coś już miesiąc temu, ale były różne sprawy z którymi musiałam się uporać i nie pozwalały mi na pisanie, a w dodatku jeszcze wypracowania do skończenia itp. ale dosyć biadolenia. Mam nadzieję że nie obniżyłam lotów z przed wakacji i że rozdział się spodobał ;) Podoba się = kom. , nie podoba się = kom.
P.S. Jeśli czytacie tego bloga i według was jest warty pokazania go innym to proszę polećcie go. Dzięki ^_^
środa, 31 lipca 2013
Informacja
Wyjeżdżam na wakacje jutro (01.08) do Polski (tak, może to być dziwne, ale uwierzcie że jak się mieszka za granicą to się nie można doczekać powrotu do Polski) i wracam za około miesiąc (28.08), ale będę dodawać nowe rozdziały, tylko że nie tak często gdyż nie będę miała stałego dostępu do internetu. Jeśli was zawiodłam to przepraszam ale postaram się to jakoś wam wynagrodzić jeśli naprawdę mało dodam. Życzę wam fajnej reszty wakacji :) Pozdrawiam ;*
P.S. Jak ktoś czyta to opowiadanie to komentujcie, dla was to tylko chwila a mi od razu mordka się cieszy i bardzo motywuje. Każdy może, nawet jeśli nie ma się konta ;)
P.S. Jak ktoś czyta to opowiadanie to komentujcie, dla was to tylko chwila a mi od razu mordka się cieszy i bardzo motywuje. Każdy może, nawet jeśli nie ma się konta ;)
niedziela, 28 lipca 2013
Rozdział 2
...Po upływie półtorej godziny zaczynali odczuwać skutki nadmiernej ilości alkoholu, ale "Kosa" nie był przez to mniej spostrzegawczy, gdyż w tłumie zauważył swoją przyjaciółkę. Obiecał jej któregoś razu że zapozna ją ze swoimi kolegami z drużyny, więc uznał że teraz nadarzyła się okazja by to zrobić.
Szukał swoich towarzyszy i wziął tych bardziej trzeźwych, czyli Kubę Rzeźniczaka i Bartka Bereszyńskiego.
-Ej chcecie się z kimś zapoznać?
-To zależy z kim.
-Z Julią o której wam mówiłem i jej koleżanką...
-Eeee, sam nie wiem, jakoś nie mam szczęścia do kobiet. -westchnął Kuba.
-A kto ci każe się od razu wiązać? Ja bym chętnie zapoznał. -wtrącił "Bereś".
-Ooo, patrzcie go jaki chętny. -zaśmiał się Kosecki. -Dobra panowie, idziemy. -zarządził.
-Tak jest!
Chłopcy przeciskali się przez tłum, to znaczy Kuba Kosecki oczywiście szedł przodem, a koledzy za nim.
*Przy barze*
Tymczasem Łukasik, Żyro i Furman siedzieli przy barze i biedny barman ledwo co wyrabiał się z ich zamówieniami i jeszcze obsługiwał innych klientów, a oni co róż kosztowali różnorodnych drinków opijając ich sukces i ich klubu.
-Wiecie gdzie Kosa, Bereś i Rzeźnia się podziewają? -spytał Michał.
-Przecież wiadomo że Bartek leci na laski, Kosa z nim rekreacyjnie, ale żeby Kuba... czyżby on już powrócił do normalności? -dziwił się Daniel.
-Może coś go tknęło... a z resztą, niech zaczyna swoje 'podboje', może przy okazji znajdzie sobie kogoś. -rozmyślał "Furmi".
-Przydałoby mu się. -skwitował Żyro.
-A ja mogę prosić jeszcze raz to samo? -zwrócił się do barmana wstawiony Daniel.
-2 razy. -wtrącił Michał.
-3 razy. -dał znać o sobie Dominik.
Barman tylko westchnął i spełnił ich zachcianki, ale za to mu płacą. Chciał nie chciał, musiał.
*Gdzieś po drugiej stronie lokalu*
Kosecki dalej szukał Julii w zatłoczonym klubie. Zgubił ją z pola widzenia gdy wrócił się po Bartka i Kubę.
-Kosa, gdzie ty żeś nas wyprowadził do cholery? spytał już nieco nie w humorze Rzeźniczak.
-Spokojnie, panuję nad sytuacją. Za chwilę je znajdziemy.
-Ja proponuję tak, opisz nam jak one wyglądają czy coś, bo oprócz ciebie to my nie wiemy kogo szukać... - oznajmił Bartek.
-Julia jest blondynką, mniej więcej mojego wzrostu, a jej koleżanka, z tego co wiem to jest brunetką.
Kuba Rzeźniczak przeczesał wzrokiem otaczających go ludzi i zatrzymał się na moment.
-Kuba, to one? -spytał, patrząc w stronę dziewczyn zgadzających się z opisem kolegi.
-Gratuluję spostrzegawczości. -poklepał go po ramieniu Kosecki po czym we trójkę udali się w ich kierunku.
-Julka, kopę lat! -przywitał się "Kosa"
-No hej Kuba, tak dawno się nie widzieliśmy... od wczoraj. -zaśmiała się. -Widzę że przyprowadziłeś ze sobą kolegów.
-A no tak. To jest Bartek i Kuba. -przedstawił ich.
-Cześć. -przywitali się.
-Cześć... ja i tak was znam. -uśmiechnęła się do nich.
-Kibicujesz Legii? -dociekał Bartek.
-I to nie byle jak, żebyście wiedzieli że ona jest prawie na każdym naszym meczu. -wtrącił Kosecki.
-Wie co dobre. -stwierdził zwięźle Rzeźniczak.
-To chyba wy wchodziliście tu z przyśpiewkami, jeśli się nie mylę. -powiedziała Marta.
-Tak, jeszcze razem z Michałem, Dominikiem i Danielem, ale znając ich oni pewnie siedzą teraz przy barze i schleją się w trzy dupy. -rzekł "Kosa".
-Niech się bawią jak chcą, w końcu należy im się. -stwierdziła Julia.
-Dobrze gada, polać jej! Chcesz drinka? -spytał Bartek.
-Przyjęłabym twoją propozycję, ale na teraz mam dosyć.
-Bereś, ty lepiej dziewczyn nie upijaj. -zaśmiał się Kuba Rzeźniczak.
-Nawet nie miałem takich zamiarów. -tłumaczył się.
Przerwali dyskusję gdy zadzwonił telefon Koseckiego. Rozmawiał przez dłuższą chwilę ale miał nie tęgą minę.
-Zostałbym z wami dłużej, ale muszę wracać do domu. Cześć wam. -rzekł po zakończeniu połączenia.
-Cześć. -pożegnali się, a Kuba niechętnie ruszył w stronę wyjścia.
-To my wracamy do tych 'pijaków'. Może pójdziecie z nami? -spytał "Bereś".
-Moment, tylko to dopijemy i już. -odpowiedziała Marta.
*Julia*
Klub się powoli zapełniał, że tak się wyrażę, i ogólnie wszyscy świętowali sukces Legii. Po jakiejś półtorej godzinie przyszedł do nas Kuba z kolegami. Okazali się oni bardzo sympatyczni, z poczuciem humoru - wbrew powszechnie panującym stereotypom o piłkarzach. To przecież normalni faceci, nie gwiazdorzą. Bartek Bereszyński jest bardzo otwarty i towarzyski, a Kuba Rzeźniczak... na samą myśl o nim mimowolnie się uśmiecham. Nie wiem czemu... może tą nieśmiałością a nawet swoim wyglądem mnie w pewien sposób urzekł.
Nie nie nie. Muszę się opamiętać, on jest piłkarzem, w dodatku przystojnym że prawie żadna mu się nie oprze, a ja jestem jedną z wielu osób które przypadkowo poznał...
*Kuba*
Po odśpiewaniu kilku przyśpiewek z kibicami po meczu poszliśmy się ogarnąć. Wyszedłem razem z Bartkiem, Danielem, Kubą, Dominikiem i Michałem do pierwszego napotkanego klubu. Wybór okazał się trafny; byli tam inni którzy świętowali razem z nami i weszliśmy śpiewając głośno, ale co tam, w końcu nie codziennie zdobywasz mistrzostwo Polski.
Zamówiliśmy parę drinków i gdzieś tak półtorej godziny później Kosa się spytał mnie i Bartka czy chcemy się zapoznać z jego przyjaciółką. Bereś jak zwykle nie odmówił, czemu mnie to nie dziwi? Ja nie byłem chętny, ale dobrze że z nimi poszedłem. Julia jest otwarta i intrygująca, wydaje się być inna od tych które dotychczas poznałem. I w dodatku zna się na piłce. Krótko mówiąc, ideał. Nieco nieśmiała, ale miała swój urok. Coś w mojej głowie nie pozwala mi przestać rozmyślać o niej i inaczej na nią patrzeć. Nie wiem w jaki sposób inaczej. Liczę że wkrótce się dowiem.
---------------------------------------------------------------------------------------
Ten rozdział pisałam w swoim zeszycie gdy byłam z mamą u babci (wyjście od niej z pustym żołądkiem i pustym portfelem graniczy z cudem), i u niej nie ma internetu więc musiałam poczekać do dzisiaj by go przepisać (wróciliśmy późno, bo inaczej się nie da), więc pewnie nie jest on najwyższych lotów ;) Legia awansowała do 3 rundy el.LM!! :D i Chłopcy z Borussii Dortmund zdobyli Superpuchar Niemiec. Nic innego mi do szczęścia nie trzeba :) Rozdział idzie do was, oceńcie go i motywujcie mnie za pomocą komentarzy. Podoba się = komentarz, nie podoba się = komentarz. Pozdrawiam :*
Szukał swoich towarzyszy i wziął tych bardziej trzeźwych, czyli Kubę Rzeźniczaka i Bartka Bereszyńskiego.
-Ej chcecie się z kimś zapoznać?
-To zależy z kim.
-Z Julią o której wam mówiłem i jej koleżanką...
-Eeee, sam nie wiem, jakoś nie mam szczęścia do kobiet. -westchnął Kuba.
-A kto ci każe się od razu wiązać? Ja bym chętnie zapoznał. -wtrącił "Bereś".
-Ooo, patrzcie go jaki chętny. -zaśmiał się Kosecki. -Dobra panowie, idziemy. -zarządził.
-Tak jest!
Chłopcy przeciskali się przez tłum, to znaczy Kuba Kosecki oczywiście szedł przodem, a koledzy za nim.
*Przy barze*
Tymczasem Łukasik, Żyro i Furman siedzieli przy barze i biedny barman ledwo co wyrabiał się z ich zamówieniami i jeszcze obsługiwał innych klientów, a oni co róż kosztowali różnorodnych drinków opijając ich sukces i ich klubu.
-Wiecie gdzie Kosa, Bereś i Rzeźnia się podziewają? -spytał Michał.
-Przecież wiadomo że Bartek leci na laski, Kosa z nim rekreacyjnie, ale żeby Kuba... czyżby on już powrócił do normalności? -dziwił się Daniel.
-Może coś go tknęło... a z resztą, niech zaczyna swoje 'podboje', może przy okazji znajdzie sobie kogoś. -rozmyślał "Furmi".
-Przydałoby mu się. -skwitował Żyro.
-A ja mogę prosić jeszcze raz to samo? -zwrócił się do barmana wstawiony Daniel.
-2 razy. -wtrącił Michał.
-3 razy. -dał znać o sobie Dominik.
Barman tylko westchnął i spełnił ich zachcianki, ale za to mu płacą. Chciał nie chciał, musiał.
*Gdzieś po drugiej stronie lokalu*
Kosecki dalej szukał Julii w zatłoczonym klubie. Zgubił ją z pola widzenia gdy wrócił się po Bartka i Kubę.
-Kosa, gdzie ty żeś nas wyprowadził do cholery? spytał już nieco nie w humorze Rzeźniczak.
-Spokojnie, panuję nad sytuacją. Za chwilę je znajdziemy.
-Ja proponuję tak, opisz nam jak one wyglądają czy coś, bo oprócz ciebie to my nie wiemy kogo szukać... - oznajmił Bartek.
-Julia jest blondynką, mniej więcej mojego wzrostu, a jej koleżanka, z tego co wiem to jest brunetką.
Kuba Rzeźniczak przeczesał wzrokiem otaczających go ludzi i zatrzymał się na moment.
-Kuba, to one? -spytał, patrząc w stronę dziewczyn zgadzających się z opisem kolegi.
-Gratuluję spostrzegawczości. -poklepał go po ramieniu Kosecki po czym we trójkę udali się w ich kierunku.
-Julka, kopę lat! -przywitał się "Kosa"
-No hej Kuba, tak dawno się nie widzieliśmy... od wczoraj. -zaśmiała się. -Widzę że przyprowadziłeś ze sobą kolegów.
-A no tak. To jest Bartek i Kuba. -przedstawił ich.
-Cześć. -przywitali się.
-Cześć... ja i tak was znam. -uśmiechnęła się do nich.
-Kibicujesz Legii? -dociekał Bartek.
-I to nie byle jak, żebyście wiedzieli że ona jest prawie na każdym naszym meczu. -wtrącił Kosecki.
-Wie co dobre. -stwierdził zwięźle Rzeźniczak.
-To chyba wy wchodziliście tu z przyśpiewkami, jeśli się nie mylę. -powiedziała Marta.
-Tak, jeszcze razem z Michałem, Dominikiem i Danielem, ale znając ich oni pewnie siedzą teraz przy barze i schleją się w trzy dupy. -rzekł "Kosa".
-Niech się bawią jak chcą, w końcu należy im się. -stwierdziła Julia.
-Dobrze gada, polać jej! Chcesz drinka? -spytał Bartek.
-Przyjęłabym twoją propozycję, ale na teraz mam dosyć.
-Bereś, ty lepiej dziewczyn nie upijaj. -zaśmiał się Kuba Rzeźniczak.
-Nawet nie miałem takich zamiarów. -tłumaczył się.
Przerwali dyskusję gdy zadzwonił telefon Koseckiego. Rozmawiał przez dłuższą chwilę ale miał nie tęgą minę.
-Zostałbym z wami dłużej, ale muszę wracać do domu. Cześć wam. -rzekł po zakończeniu połączenia.
-Cześć. -pożegnali się, a Kuba niechętnie ruszył w stronę wyjścia.
-To my wracamy do tych 'pijaków'. Może pójdziecie z nami? -spytał "Bereś".
-Moment, tylko to dopijemy i już. -odpowiedziała Marta.
*Julia*
Klub się powoli zapełniał, że tak się wyrażę, i ogólnie wszyscy świętowali sukces Legii. Po jakiejś półtorej godzinie przyszedł do nas Kuba z kolegami. Okazali się oni bardzo sympatyczni, z poczuciem humoru - wbrew powszechnie panującym stereotypom o piłkarzach. To przecież normalni faceci, nie gwiazdorzą. Bartek Bereszyński jest bardzo otwarty i towarzyski, a Kuba Rzeźniczak... na samą myśl o nim mimowolnie się uśmiecham. Nie wiem czemu... może tą nieśmiałością a nawet swoim wyglądem mnie w pewien sposób urzekł.
Nie nie nie. Muszę się opamiętać, on jest piłkarzem, w dodatku przystojnym że prawie żadna mu się nie oprze, a ja jestem jedną z wielu osób które przypadkowo poznał...
*Kuba*
Po odśpiewaniu kilku przyśpiewek z kibicami po meczu poszliśmy się ogarnąć. Wyszedłem razem z Bartkiem, Danielem, Kubą, Dominikiem i Michałem do pierwszego napotkanego klubu. Wybór okazał się trafny; byli tam inni którzy świętowali razem z nami i weszliśmy śpiewając głośno, ale co tam, w końcu nie codziennie zdobywasz mistrzostwo Polski.
Zamówiliśmy parę drinków i gdzieś tak półtorej godziny później Kosa się spytał mnie i Bartka czy chcemy się zapoznać z jego przyjaciółką. Bereś jak zwykle nie odmówił, czemu mnie to nie dziwi? Ja nie byłem chętny, ale dobrze że z nimi poszedłem. Julia jest otwarta i intrygująca, wydaje się być inna od tych które dotychczas poznałem. I w dodatku zna się na piłce. Krótko mówiąc, ideał. Nieco nieśmiała, ale miała swój urok. Coś w mojej głowie nie pozwala mi przestać rozmyślać o niej i inaczej na nią patrzeć. Nie wiem w jaki sposób inaczej. Liczę że wkrótce się dowiem.
---------------------------------------------------------------------------------------
Ten rozdział pisałam w swoim zeszycie gdy byłam z mamą u babci (wyjście od niej z pustym żołądkiem i pustym portfelem graniczy z cudem), i u niej nie ma internetu więc musiałam poczekać do dzisiaj by go przepisać (wróciliśmy późno, bo inaczej się nie da), więc pewnie nie jest on najwyższych lotów ;) Legia awansowała do 3 rundy el.LM!! :D i Chłopcy z Borussii Dortmund zdobyli Superpuchar Niemiec. Nic innego mi do szczęścia nie trzeba :) Rozdział idzie do was, oceńcie go i motywujcie mnie za pomocą komentarzy. Podoba się = komentarz, nie podoba się = komentarz. Pozdrawiam :*
środa, 24 lipca 2013
Rozdział 1
*Następnego dnia*
Za oknem słońce wychodziło zza horyzontu i jego promienie stawały się coraz mocniejsze. Na ulicach dało się usłyszeć ruch uliczny i warkot silników. Zegarek na komodzie przy łóżku wskazywał godzinę 6:30 i wydał dźwięk przez wszystkich znienawidzony, szczególnie tak wcześnie rano. Julia nie miała wyboru i po chwili, zaspana poczłapała do łazienki wziąć poranny, orzeźwiający prysznic. Gdy już wyszła, słyszała krzątającą się w kuchni Martę.
-Hej. Kanapki zrobiłam bo jestem dziś w dobrym nastroju. -uśmiechnęła się.
-Ok, masz już wolną łazienkę. Ja zrobię kawę.
Marta już nic nie mówiąc skierowała się do łazienki.
Tymczasem Julia postawiła na stół dwa kubki pełne kawy i zabrała się do spożycia kanapek leżących na talerzu.
*7 godzin później*
Po zakończeniu ostatniego roku edukacji, Julia i Marta spotkały się w tym miejscu co zawsze, nieopodal Łazienkowskiej.
-Gdzie teraz ruszamy? -spytała Marta.
-No jak to gdzie? Na stadion!
-Czyli że tym razem nie zapomniałaś biletów?
-Weź już mi tego nie wypominaj. Zdarzyło się raz, a ty w koło to samo... -marudziła Julia.
-A ty się lepiej przymknij. Robię to byśmy znowu nie musiały gnać do domu ryzykując że się spóźnimy na mecz.
-Twoja pamięć też nie jest lepsza.
-Oj tam, oj tam, chodź bo miejsc nie będzie.
Dziewczyny zajęły miejsca na trybunach a stadion powoli się zapełniał kibicami obu drużyn.
*Tymczasem w szatni Legionistów*
Przedmeczową odprawę prowadził jak zwykle trener Jan Urban, powiadamiając swoich podopiecznych kto będzie w wyjściowym składzie i motywował ich przed arcyważnym meczem.
-Nie muszę wam tego powtarzać ale Lech to jeden z naszych odwiecznych rywali i musimy darzyć ich szacunkiem ale i pokazać im kto jest najlepszy. Odpowiedź już znacie.
-Tylko Legia! -wykrzyknęli chórem Furman i Kosecki.
-No i tak ma być, a teraz macie to pokazać na boisku. Są jakieś pytania?
Nikt z zawodników nie podniósł ręki, więc szkoleniowiec zakończył odprawę i piłkarze udali się do szatni.
Gwizdek sędziego rozpoczynający mecz zbliżał się wielkimi krokami. Wkrótce zawodnicy obu zespołów wychodzili na płytę boiska, a na trybunach niemal wszystkie miejsca zajęte i nie było nawet gdzie palca wcisnąć. Fanatycy zarówno Legii jak i Lecha przygotowali specjalne na tą okazję oprawy. Po gwizdku sędziego piłkarze ruszyli do ataku. W pierwszej połowie Legia miała znaczącą przewagę i przypieczętowała to zdobyciem bramki w 40 minucie przez Rzeźniczaka. W drugiej odsłonie meczu, Lech nie dał się stłamsić i Teodorczyk zdobył gola w 53 minucie. Na odpowiedź Legionistów nie trzeba było długo czekać - z około 30 metrów, w 59 minucie strzelił Kosecki po świetnej wrzutce Furmana z prawego skrzydła na lewą stronę. Od tej pory Warszawiacy dominowali na boisku i do swojego dorobku dołożyli jeszcze jedną bramkę za sprawą Saganowskiego w 74 minucie. Stadion wręcz oszalał. Lech dzielnie bronił się przed atakami rywali i tuż przed końcem strzelili kolejną bramkę po rzucie rożnym. Kuciak nie zdołał obronić precyzyjnego strzału głową Kamińskiego. Ostatecznie Legia wygrała 3:2 i kibice stołecznej drużyny wpadli w euforię. Lech Poznań musiał zadowolić się tytułem wicemistrza kraju. Podziękowali swoim kibicom za doping i zeszli z płyty boiska. Tymczasem piłkarze Legii zostali dłużej na murawie by świętować wraz z kibicami którzy skandowali "mistrz mistrz, Legia mistrz!" itp.
*Pół godziny później*
Julia i Marta wyszły ze stadionu ogromnie zadowolone i postanowiły świętować w jakimś pobliskim klubie. Złożyły zamówienie i czekały na drugim końcu lokalu. Nagle usłyszały głośne towarzystwo wchodzące do środka którzy 'śpiewali' kibicowskie przyśpiewki na cześć Legii.
-Ty, słyszysz to co ja?
-Tak, ale ich nie widzę.
-Haha wiedzą co dobre. -zaśmiała się Julia, słysząc śpiewanie.
--------------------
Piłkarze Legii w składzie: Kosecki, Rzeźniczak, Żyro, Furman, Łukasik i Bereszyński odwiedzili jeden z warszawskich klubów śpiewając i rozdając po drodze kilka autografów. Zasiedli przy barze i zamawiali drinki. Po upływie półtorej godziny zaczynali odczuwać skutki nadmiernej ilości alkoholu, ale Kosa nie był przez to mniej spostrzegawczy, gdyż w tłumie zauważył...
-------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że nie powiało nudą ;) Resztę zostawiam na kolejny rozdział. Podoba się = komentarz, nie podoba się = komentarz. To motywuje :) Pozdrawiam ;**
Za oknem słońce wychodziło zza horyzontu i jego promienie stawały się coraz mocniejsze. Na ulicach dało się usłyszeć ruch uliczny i warkot silników. Zegarek na komodzie przy łóżku wskazywał godzinę 6:30 i wydał dźwięk przez wszystkich znienawidzony, szczególnie tak wcześnie rano. Julia nie miała wyboru i po chwili, zaspana poczłapała do łazienki wziąć poranny, orzeźwiający prysznic. Gdy już wyszła, słyszała krzątającą się w kuchni Martę.
-Hej. Kanapki zrobiłam bo jestem dziś w dobrym nastroju. -uśmiechnęła się.
-Ok, masz już wolną łazienkę. Ja zrobię kawę.
Marta już nic nie mówiąc skierowała się do łazienki.
Tymczasem Julia postawiła na stół dwa kubki pełne kawy i zabrała się do spożycia kanapek leżących na talerzu.
*7 godzin później*
Po zakończeniu ostatniego roku edukacji, Julia i Marta spotkały się w tym miejscu co zawsze, nieopodal Łazienkowskiej.
-Gdzie teraz ruszamy? -spytała Marta.
-No jak to gdzie? Na stadion!
-Czyli że tym razem nie zapomniałaś biletów?
-Weź już mi tego nie wypominaj. Zdarzyło się raz, a ty w koło to samo... -marudziła Julia.
-A ty się lepiej przymknij. Robię to byśmy znowu nie musiały gnać do domu ryzykując że się spóźnimy na mecz.
-Twoja pamięć też nie jest lepsza.
-Oj tam, oj tam, chodź bo miejsc nie będzie.
Dziewczyny zajęły miejsca na trybunach a stadion powoli się zapełniał kibicami obu drużyn.
*Tymczasem w szatni Legionistów*
Przedmeczową odprawę prowadził jak zwykle trener Jan Urban, powiadamiając swoich podopiecznych kto będzie w wyjściowym składzie i motywował ich przed arcyważnym meczem.
-Nie muszę wam tego powtarzać ale Lech to jeden z naszych odwiecznych rywali i musimy darzyć ich szacunkiem ale i pokazać im kto jest najlepszy. Odpowiedź już znacie.
-Tylko Legia! -wykrzyknęli chórem Furman i Kosecki.
-No i tak ma być, a teraz macie to pokazać na boisku. Są jakieś pytania?
Nikt z zawodników nie podniósł ręki, więc szkoleniowiec zakończył odprawę i piłkarze udali się do szatni.
Gwizdek sędziego rozpoczynający mecz zbliżał się wielkimi krokami. Wkrótce zawodnicy obu zespołów wychodzili na płytę boiska, a na trybunach niemal wszystkie miejsca zajęte i nie było nawet gdzie palca wcisnąć. Fanatycy zarówno Legii jak i Lecha przygotowali specjalne na tą okazję oprawy. Po gwizdku sędziego piłkarze ruszyli do ataku. W pierwszej połowie Legia miała znaczącą przewagę i przypieczętowała to zdobyciem bramki w 40 minucie przez Rzeźniczaka. W drugiej odsłonie meczu, Lech nie dał się stłamsić i Teodorczyk zdobył gola w 53 minucie. Na odpowiedź Legionistów nie trzeba było długo czekać - z około 30 metrów, w 59 minucie strzelił Kosecki po świetnej wrzutce Furmana z prawego skrzydła na lewą stronę. Od tej pory Warszawiacy dominowali na boisku i do swojego dorobku dołożyli jeszcze jedną bramkę za sprawą Saganowskiego w 74 minucie. Stadion wręcz oszalał. Lech dzielnie bronił się przed atakami rywali i tuż przed końcem strzelili kolejną bramkę po rzucie rożnym. Kuciak nie zdołał obronić precyzyjnego strzału głową Kamińskiego. Ostatecznie Legia wygrała 3:2 i kibice stołecznej drużyny wpadli w euforię. Lech Poznań musiał zadowolić się tytułem wicemistrza kraju. Podziękowali swoim kibicom za doping i zeszli z płyty boiska. Tymczasem piłkarze Legii zostali dłużej na murawie by świętować wraz z kibicami którzy skandowali "mistrz mistrz, Legia mistrz!" itp.
*Pół godziny później*
Julia i Marta wyszły ze stadionu ogromnie zadowolone i postanowiły świętować w jakimś pobliskim klubie. Złożyły zamówienie i czekały na drugim końcu lokalu. Nagle usłyszały głośne towarzystwo wchodzące do środka którzy 'śpiewali' kibicowskie przyśpiewki na cześć Legii.
-Ty, słyszysz to co ja?
-Tak, ale ich nie widzę.
-Haha wiedzą co dobre. -zaśmiała się Julia, słysząc śpiewanie.
--------------------
Piłkarze Legii w składzie: Kosecki, Rzeźniczak, Żyro, Furman, Łukasik i Bereszyński odwiedzili jeden z warszawskich klubów śpiewając i rozdając po drodze kilka autografów. Zasiedli przy barze i zamawiali drinki. Po upływie półtorej godziny zaczynali odczuwać skutki nadmiernej ilości alkoholu, ale Kosa nie był przez to mniej spostrzegawczy, gdyż w tłumie zauważył...
-------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że nie powiało nudą ;) Resztę zostawiam na kolejny rozdział. Podoba się = komentarz, nie podoba się = komentarz. To motywuje :) Pozdrawiam ;**
Subskrybuj:
Posty (Atom)